Takiego meczu, takiego wyniku i takiej jakości gry w wykonaniu Olszynki nie spodziewał się absolutnie nikt. Niestety. Mecz sam sobie nudny i mało przyjemny dla oka, bo choć bramek padło aż 8, to żeby móc stwierdzić, że grano w piłkę w sobotnie popołudnie to trzeba być odważnym.
Na pierwszą bramkę kibice nie musieli długo czekać, bo już w 3’ po dalekim wrzucie z autu Gajdy bramkę strzałem z woleja zdobywa jego brat. Na szczęście dla kibiców Olszynki, na wyrównanie nie trzeba było długo czekać. W 6’ Michał Słomski zaliczył asystę dogrywając piłkę po rzucie wolnym na głowę Arka Jarka, który zdobył swoją pierwszą bramkę w obecnym sezonie. Piłka po uderzeniu Arka odbiła się jeszcze od słupka i leniwie przekroczyła linię bramkową. Kolejne minuty pierwszej połowy upływały przede wszystkim na wybijaniu piłki od jednej linii obrony do drugiej. I o ile taka gra dla miejscowych nie przynosiła żadnych efektów, to dla gości już tak, gdyż interwencje obrony Olszynki kończyły się zazwyczaj wybiciem piłki na aut lub rzut rożny. A takie sytuacje to czyste zagrożenie dla bramki Olszynki, bo piłkarze Iskry wykorzystywali dalekie wrzuty z autu swojego zawodnika i przewagę wzrostu. Po jednym z rzutów rożnych piłka po strzale z głowy odbiła się od poprzeczki, natomiast jeden z autów przyniósł duże zamieszanie pod bramką Grześka Augustyna, które na szczęście w porę zażegnali gracze z Ołpin. Wydaje się, że przy tych stałych fragmentach zawodnicy Olszynki wykazywali zbyt dużą bierność w stosunku do rywali. Iskra po raz drugi wyszła na prowadzenie w 41’. Kolejny aut, kolejne długie zagranie w pole karne i 1-2, po samobójczym uderzeniu Patryka, który naciskany (a może i faulowany?) przez zawodnika z Tarnowa nieczysto trafia w piłkę i ta po krótkim rogu znajduje drogę do siatki. Do przerwy wynik nie uległ zmianie.
Od początku drugiej połowy widać było, że obraz gry za bardzo nie uległ zmianie w stosunku do pierwszej części gry. Dalekie wykopy, wybicia do przodu, a tam niech się już coś dzieje. W ten sposób zawodnicy Iskry stwarzali kolejne sytuacje po rzutach rożnych i autach. I tak w 63’ daleki wrzut z autu, tam piłka zostaje przedłużona do napastnika a ten podwyższa wynik spotkania na 1-3. Chyba nikt z kibiców Koniczynek nie spodziewał się, że mecz przybierze taki obrót. Jednak mając w pamięci wiosenne spotkanie, ciągle tliła się w nadzieja, że przynajmniej uda się zremisować, bowiem wówczas Olszynka też przegrywała 1-3 i ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3-3. Jeszcze dobrze nie ochłonęliśmy po stracie gola, a Grzegorz Augustyn ponownie musiał wyciągać piłkę z bramki. Dalekie wybicie z obrony Iskry do napastnika, ten zgrywa piłkę na lewą stronę, gdzie skrzydłowy poradził sobie z defensorem Olszynki i zagrał piłkę przed pole karne, a tam niepilnowany pomocnik bez zastanowienia huknął z całej siły. Piłka wpadła w okno bramki, Grzesiek był bez szans na obronę. Pięć minut później, w 71’ Bartłomiej Niziołek strzelił gola na 2-4. Piłka po jego uderzeniu odbiła się jeszcze od słupka, i bramkarz przyjezdnych był bez szans. Niestety, ale w tym dniu zawodników Olszynki nie było stać na więcej trafień, mimo że swoją sytuację miał Arek Ryba, który został obsłużony dokładną centrą przez Pawła Wójcika, jednak jego strzał wprost w bramkarza co prawda przełamał rękawice Bielaszki, ale piłka nie chciała przekroczyć linii bramkowej pełnym obwodem i obrońcy Iskry wybili ją z bramki. To, że nie stać było Olszynki na więcej trafień nie oznaczało tego samego dla graczy z Krzyża. Najpierw w 79’ sytuację sam na sam wykorzystał napastnik gości, a dwie minuty później wynik spotkania ustalił Drwal.
Mecz V kolejki zakończył się wynikiem 2-6, co jest pierwszą porażką Olszynki Ołpiny na własnym stadionie w tym sezonie. Martwić może postawa obrony, bo Olszynka w tej rundzie w pięciu meczach straciła już 15 goli. Do tego dochodzi brak konkretnych argumentów w ofensywie i w konsekwencji mamy dosłownie męczarnie na boisku, które powodują, że ciężko zobaczyć pasję i radość z gry u zawodników z Ołpin, a zamiast tego mamy raczej widoczne podejście do spotkania, jako zaledwie spełnienie weekendowego obowiązku. Wszyscy kibice wierzą, że limit porażek, słabej postawy na boisku został już wykorzystany, teraz nadszedł czas na zebranie się w sobie i odbudowanie drużyny. Bo chyba ten dobry duch drużyny jeszcze nie wrócił z wakacyjnego urlopu, a przecież piłka to nie zlepek 11 indywidualistów, lecz przede wszystkim drużyna.
zgobnik
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
1.
2.